Cichy Don - Michaił Szołochow.doc

Cichy Don - Michaił Szołochow.doc
Rozmiar 6,9 MB
...Stepan stanął na progu, wychudły i obcy.
- No...
Aksinia kołysząc całym dużym, jędrnym ciałem poszła naprzeciw.
- Bij! - rzekła przeciągle i stanęła bokiem.
- No, Aksinio...
- Nie ukrywam - jest na mnie grzech. Bij, Stepan!
Wcisnąwszy głowę w ramiona, zwinięta w kłębek, zasłaniając tylko brzuch rękoma, zwróciła się do niego twarzą. Z zeszpeconej strachem twarzy patrzyły bez mrugania oczy w ciemnych obwódkach.
Stepan zakołysał się i przeszedł obok. Wionęło zapachem męskiego potu i piołunową goryczą podróżną z nie wypranej koszuli. Nie zdejmując czapki położył się na łóżku. Poruszył ramieniem zsuwając pas. Wąsy, zwykle zuchowato zakręcone, zwisały oklapłe. Aksinia, nie odwracając głowy, patrzyła na niego z boku. Od czasu do czasu wzdrygała się. Stepan położył nogi na grzbiet łóżka. Kapało zawiesiste błoto z butów. Patrzył w sufit, przebierając palcami po temblaku szabli.
- Jeszcześ nie gotowała?
- Nie.
- To daj coś do żarcia.
Pił mleko z kubka, wysysając wąsy. Długo żuł chleb. Na policzkach, obciągniętych różową skórą, wzdymały się guzy mięśni. Aksinia stała koło pieca. Z palącym strachem patrzyła na małe muszle uszu męża, poruszające się w czasie jedzenia z góry na dół. Stepan wylazł zza stołu, przeżegnał się.
- Opowiedz, kochaneczko - poprosił krótko.
Aksinia sprzątała ze stołu pochylając głowę. Milczała.
- Opowiedz no, jak to czekałaś na męża, jak strzegłaś mężowskiego honoru? No?
Straszliwe uderzenie w głowę wyrwało ziemię spod nóg Aksinii, rzuciło na próg. Uderzyła plecami o framugę drzwi i głucho jęknęła.
Nie tylko silną kobietę, ale sękatych atamańczyków Stepan potrafił walić z nóg zręcznym uderzeniem w głowę. Czy to strach podniósł Aksinię, czy twarda babska natura, ale poleżawszy i odsapnąwszy uniosła się na czworakach.
Stepan zapalał papierosa na środku izby i przegapił, jak Aksinia podniosła się i dała susa przez próg. Rzucił kapciuch na stół, lecz Aksinia już trzasnęła drzwiami. Pogonił za nią.
Aksinia zalana krwią pędziła jak wiatr do płotu, który oddzielał ich zagrodę od Melechowów. Stepan dopędził ją koło płotu. Jego czarna ręka niby jastrząb spadła na jej głowę. Zwarte palce wczepiły się we włosy. Szarpnął i zwalił ją na ziemię w popiół, w ten sam popiół, który Aksinia po napaleniu w piecu dzień w dzień wysypywała pod płot...
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tokolno.xlx.pl